Zmoczone, przesiąknięte i przepocone buty smrodzą zwłaszcza zimą. Zamiast udawać, że to czyjeś inne, lepiej zabrać się za usuwanie odoru.
Bakteria-winowajca żyje w ciemnych, wilgotnych miejscach. W lecie gnieździ się w przepoconych tenisówkach i adidasach. Zimą przenosi się do zawilgoconych kozaków. Żeby usunąć smród z butów, trzeba się pozbyć nie tylko objawów, ale i przyczyn. Potrzebna jest…
dekapitacja smrodliwego winowajcy.
Do której najlepiej zabrać się metodycznie. Sprawdzić, czy wkładki są zawilgocone? A jeśli tak, to czy śmierdzą? W obu przypadkach należy się ich pozbyć (albo wysuszyć je, jeśli się da). Najlepiej zastąpić je wkładkami antybakteryjnymi. Dlaczego? Bo w ten sposób uda się zapobiec powrotowi złoczyńcy. Czasem jednak…
wystarczy sięgnąć po grzejnik.
Tam, gdzie nie są potrzebne radykalne działania, lepiej ograniczyć się do tych umiarkowanych. Zamiast wymieniać ważny element obuwia, lepiej postawić buty przy grzejniku i wysuszyć. Ale uwaga: nie za blisko, bo skóra może tego nie wytrzymać. Trzeba też pamiętać o podniesieniu języków i wyjęciu sznurówek. Gdy to nie zadziała, przychodzi…
czas na zamrożenie bakterii.
Jak to zrobić? Najpierw trzeba znaleźć reklamówkę. Później należy włożyć do niej buty i zawiązać. Idealnym rozwiązaniem będzie torba zapinana. Ostatecznie trzeba wsadzić buty do zamrażarki i przetrzymać tam przez noc. A gdy to nie wystarczy…
przyda się soda oczyszczona.
Dokładnie taka, jaką wykorzystuje się do pieczenia. Trzeba ją nasypać do butów, zostawić na noc i – gotowe. Soda wciągnie smród razem z bakteriami. Zamiast niej można też użyć specjalnych preparatów. Choć może się zdarzyć, że zawiodą. Wówczas przyda się atomówka, czyli…
sprej antybakteryjny!
To nie jest sposób, od którego należy zaczynać. Bo chociaż taki sprej zawiera enzymy i bakterie, które „zjadają” to, co siedzi w bucie i śmierdzi, to jednak taki sposób jest rozwiązaniem ekstremalnym. Lepiej próbować bardziej naturalnych metod.